Swoje setne urodziny obchodzi dziś mieszkaniec naszego miasta Pan Antoni Kisiel. Jubilat urodziny świętował w gronie rodzinnym i przedstawicieli samorządu Mrągowa. W uroczystości wziął udział burmistrz Mrągowa Stanisław Bułajewski i p.o. dyrektora MOPS Monika Oleszkiewicz-Adamska, a także przedstawiciele mrągowskiego oddziału KRUS.

Antoni Kisiel sporo przeszedł w swoim długim życiu. Urodził się w niewielkiej wiosce Jundziłowo na północno-wschodnich rubieżach Polski, leżącej w parafii Nowy Pohost, powiat Brasław, województwo wileńskie. W 1939 roku tereny te znalazły się w granicach ZSRR a później pod okupacją niemiecką. W połowie 1944 roku, kiedy Niemcy zmuszeni zostali do odwrotu, do wsi ponownie wkroczyli Rosjanie.

W lipcu 1944 r. Rosjanie zmobilizowali Polaków z zajętych przez siebie terenów, w tym Antoniego Kisiela, i wywieźli na szkolenie do miejscowości Murom, leżącej nad rzeką Oką, ok. 300 km na wschód od Moskwy. Po krótkim szkoleniu nadeszła pora na rosyjską przysięgę, której jednak młodzi Polacy nie złożyli. Z tego powodu nie zostali wcieleni do rosyjskiego wojska lecz przewiezieni do lasu w okolicy Siedlec (obecnie województwo mazowieckie) i przyłączeni do 34 pułku piechoty wojska polskiego. Szlak bojowy jubilata wiódł przez walki na przedmieściach Warszawy, następnie w kierunku Odry w ślad za ustępującymi Niemcami, aż do Budziszyna (obecnie Bautzen). Koniec wojny zastał Antoniego w okolicy Drezna.

Koniec wojny nie oznaczał automatycznej demobilizacji. Wraz z kolegami przez krótki czas pełnił służbę wartowniczą w Warszawie, później – podlegając pod RKU Szczytno – pracował w poniemieckich majątkach zbierając płody rolne, obsiewając pola i młócąc zboże. Antoniego przydzielono do prac w powiecie mrągowskim. Pod koniec 1945 roku został zdemobilizowany. W tym czasie wiedział już, że granice Polski uległy zmianie i jego rodzinna miejscowość znalazła się na terenie Białoruskiej Republiki Radzieckiej. Postanowił nie wracać do domu choć zostali tam jego rodzice, całe rodzeństwo i dalsi i bliżsi krewni. W 1946 otrzymał od państwa polskiego 12 ha ziemi i prawo do użytkowania siedliska we wsi Górkło (obecnie gmina Mikołajki).

Początki były ciężkie. Nie miał żadnego majątku, poza wojskowym ubraniem i szynelem, w którym przez kilka lat chodził na co dzień i od święta. Przez długi czas, dwa razy w tygodniu jeździł rowerem do Sorkwit (50 km w jedną stronę), gdzie losowano konie z amerykańskiej organizacji UNRRA. Wreszcie los się do niego uśmiechnął. Zdobył klacz więc mógł zająć się uprawą roli.

W 1947 ożenił się z mieszkanką sąsiedniej wsi, z pochodzenia wileńszczanką. Poza klaczą, z inwentarza miał już wówczas maciorę i, do spółki z sąsiadem, krowę. Początkowo w gospodarstwie pomagali Niemcy, którzy w czasie wojny nie zdołali zbiec przed frontem. Z czasem zaczął się dorabiać. Urodziło się sześcioro dzieci. W 1970 roku wybudował stodołę, najokazalszą we wsi. Do tamtego czasu korzystał z połowy poniemieckiej, krytej słomą stodółki; drugą połowę zajmował sąsiad. W 1980 r. przekazał gospodarstwo synowi uzyskując emeryturę. Owdowiał w 1996 roku. Przez parę lat mieszkał w dawnym gospodarstwie pomagając przy jego prowadzeniu po czym przeprowadził się do kawalerki w Mrągowie. Należy do ZBoWiD-u. Awansowany do stopnia porucznika, odznaczony medalami.

W marcu 2015 r., z uwagi na kłopoty zdrowotne, przeniósł się do syna na os. Metalowców. Od początku 2019 r. wymaga całodobowej opieki.

Doczekał się 12 wnucząt i 17 prawnucząt.

Opracował Ludwik Kisiel, syn pana Antoniego

Fot. Paweł Krasowski