- To był szalony bieg - tak o Orlen Warsaw Marathon mówi mrągowianin, Łukasz Jędrzejczyk. - Na samym początku, podczas rozgrzewki, złapała mnie kolka, a mój sportowy zegarek odmówił posłuszeństwa. Usłyszałem start i "poszły konie po betonie". Cały dystans biegłem na wyczucie: bez tempa, bez tętna, bez dystansu.
Finalnie Łukasz Jędrzejczyk osiągnął czas 2:48:46 i pobił swój życiowy rekord. Dystans ponad 42 kilometrów przebiegł ze średnią prędkością 15km/h. Jest to dla niego powód do ogromnej radości i dumy.
- Na taki rezultat pracowałem kilka miesięcy - mówi zadowolony biegacz z Mrągowa. - Od stycznia do kwietnia przebiegłem łączny dystans 1325 kilometrów i można powiedzieć, że biegałem codziennie. Wiązało się to z wieloma wyrzeczeniami i trudnościami. Przy okazji dziękuję mojej rodzinie, w szczególności żonie, która jest dla mnie wielkim wsparciem i mocno kibicuje mojej biegowej pasji.
Łukasz Jędrzejczyk nie odpuszcza i zamierza jeszcze w tym roku pobić swój rekord. Jesienią chce pokonać maraton w Amsterdamie.
- Będzie to kolejny etap w mojej amatorskiej karierze biegacza. Planuję atak na życiówkę, mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem - mówi mrągowianin.
Warto dodać, że w warszawskim maratonie wzięli udział także inni, doświadczeni biegacze z Mrągowa: Jan Majewski (czas 4:09:50) i Zbigniew Łuński (czas: 4:23:55). Ten drugi jest rekordzistą wśród biegaczy z Mrągowa, bo w 1986 roku, podczas Maratonu Juranda w Szczytnie, uzyskał czas 2:35:35.
- Opublikowano: piątek, 26, kwiecień 2019 10:42
- Autor: Paweł Krasowski