Zakończyły się Bojerowe Mistrzostwa Europy. Karol Jabłoński nawet na moment nie oddał prowadzenia w regatach i zasłużenie stanął na najwyższym stopniu podium. Piątkowe zwycięstwo jest jego trzecim z rzędu i szóstym w ogóle tytułem w karierze! Przypominamy, że w tym roku zdobył już tytuł Mistrza Świata i to po raz ósmy w historii swoich startów. O swoim sukcesie opowiada Karol Jabłoński.
- Kluczem do sukcesu było moje poprawne żeglowanie taktycznie w bardzo skomplikowanych warunkach wietrznych i dobra szybkość w pierwszych dwóch dniach mistrzostw świata i pierwszego dnia mistrzostw Europy. Bojery zmieniły się w ostatnich latach i wielu zawodników ma podobną szybkość końcową, ale ważne jest w jakim czasie się ją osiągnie i jak się pożegluje na trasie regat. W wyścigach rozegranych przy słabym wietrze po raz pierwszy od długiego czasu czułem się bardzo komfortowo, miałem dobrą szybkość i żeglowałem spokojnie mimo tego, że kilka razy na pierwszym górnym znaku byłem poza pierwszą dziesiątką a raz nawet 33! Uniknąłem wpadek, co pozwoliło mi uzyskać sporą przewagę nad resztą zawodników. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w historii rozgrywania mistrzostw świata wygrał je w tak dominującym stylu. 8 tytuł po 11 latach przerwy i po 22 latach od zdobycia go po raz 1. Aż się wierzyć nie chce, że tak długa kariera jest możliwa.
Pierwszego dnia ME rozegranych na miękkim lodzie i przy słabym wietrze dokonałem ekstremalnego wyboru płóz, wystartowałem na tzw. kątownikach, których nie używałem od prawie 20 lat, ponieważ nie było takich warunków. Byłem przekonany że są one bardzo dobrze przygotowane do żeglugi po takim lodzie, ale jest to dziwne uczucie, kiedy jest się jedynym na linii startu na właśnie takich płozach, a reszta zawodników na tzw, wkładkach lub grubych teownikach. Moja szybkość była ok i kontrola ślizgu nie sprawiała problemów, nawet w trzecim wyścigu kiedy wiatr był już sporo silniejszy. Ron Sherry 5-krotny mistrz świata nie mógł uwierzyć, że nawet przy takim szybkim lataniu wygrałem wyścig.
W piątek powiało zdecydowanie mocniej, piękny, gładki lód, słońce no i zupełnie inna specyfika wyścigów, która przypomina tzw. "jazdę na zegary" czyli max. speed i minimalna ilość zwrotów.
Bardzo trudno jest żeglować szybko na tym samym sprzęcie w tak różnych warunkach wietrznych. Przepisy pozwalają na zmianę żagla ale nie masztu, którego twardość i sprężystość ma najważniejszy wpływ na szybkość. Jest jeszcze jeden ważny aspekt, maszt może się złamać!
W pierwszych dwóch wyścigach szukałem prawidłowego trymu, ale miejsca 4 i 5 były ok mimo tego, że moja przewaga punktowa nad Vaiko Vooremaa zmniejszyła się tylko do 1 punktu. Estończyk żegluje bardzo szybko w tych warunkach i ostatnio wygrywał wszystko co było do wygrania. Wiedziałem, że wyścig szósty będzie bardzo ważny. Zmieniłem płozy i trochę poprawiłem naprężenie sztagu, tak abym mógł szybciej wystartować. Po super starcie okrążyłem górny znak tuż za Ronem Sherry i przez dwa okrążenia dystans między nami wynosił ok 20 -40 metrów. Na ostatnim okrążeniu "ciaśniej" minąłem dolny znak i uplasowałem się odrobinę po nawietrznej stronie mojego rywala, gnaliśmy lewym halsem do lay line, którą wbrew pozorom nie jest tak łatwo "trafić". Kiedy zbliżaliśmy się do niej, wiedziałem, że jedyną szansą jest zrobienie zwrotu wcześniej od rywala, ale miejsce zwrotu musiało być perfekcyjne. Zaryzykowałem trochę inicjując manewr wtedy kiedy Amerykanin odpadł trochę co pozwoliło mi uzyskać przewagę ok. 50 m którą utrzymałem do mety. Vaiko finiszował 4 i po policzeniu punktów okazało się, że jestem Mistrzem Europy po raz 6 i że wygrałem go po raz 3 z rzędu!
Uff, jestem bardzo zmęczony, szczęśliwy i trudno mi uwierzyć, że to się wydarzyło na prawdę! - opowiada o regatach Karol Jabłoński.
Więcej na www.karoljablonski.pl
- Opublikowano: poniedziałek, 10, marzec 2014 13:15
- Autor: Administrator